Bywa, że związek zaczyna się rozpadać, czasem kończy się rozwodem. Prowadzący: Roman Czejarek 12:00 - 12:05. Miłość - co robić kiedy się wypala?
Jest to chyba najczęściej zadawane pytanie ostatnich miesięcy. Informacja o zawieszeniu kariery przez Romana była szokiem, jednak jak widać wiele osób chce t
Kiedy książę Karol i Lady Diana Frances Spencer pobrali się 29 lipca 1981 roku, trzy czwarte miliarda ludzi w 74 krajach dostało się do genialnego spektaklu z choreografią, wesela stulecia. To była scena otwarcia Wielkiej, 16-letniej opery mydlanej, w której Diana grała zawrotną liczbę ról, od niewinnej panny młodej, przez
Kiedy masz pewność, że romans się skończył, możesz poczuć się winny z powodu niemoralnych czynów, nawet jeśli jesteś szczęśliwy w udanym związku ze swoim partnerem. Zakończenie romansu nigdy nie jest łatwe, ale dopóki wykonasz te kroki, jak zakończyć romans i pozostać zdeterminowanym, będziesz mógł wkrótce cieszyć się
Zdarza się, że się kończy; wypala. Ale to nie znaczy, że nie była miłością prawdziwą. Amell Monika 28 czerwca 2010 roku, godz. 1:20
Lexus Is Kiedy Się Wypala Dpf. Ja ostatnio pyknałem po trasie 1000km i podjeżdżam na drugi dzień do roboty a tu patrzę i słucham. Zapchane dpf'y zdarzają się w stosunkowo nowych autach jeżeli są używane na bardzo krótkich dystansach. Kiedy wypala się DPF Wypalanie DPF Opel Insignia from www.youtube.com TakowaContinue Reading
. Canagan delikatnie pieścił zwinnym językiem jeden z jej wrażliwych sutków. Dziewczyna objęła jego głowę dłońmi. Podniecenie dodatkowo doprawione niecierpliwym oczekiwaniem było nie do zniesienia. Elizabeth przebierała nogami, dotykała rękoma swojego ukochanego, leżąc pod jego gorącym ciałem. Wampir był niemniej napalony niż Eliza, jednak nie pozwalał sobie na zbyteczne szaleństwo. Chciał powoli kosztować jej ciała, dotykać go bardzo długo, gdzie tylko się da. Doskonale czuł, w jakim stanie znajduje się dziewczyna. Teraz byłaby w stanie zrobić dla niego wszystko. Elizabeth nie po raz pierwszy w pełni się przed nim osłoniła i to nie tylko fizycznie. Canagan, choć z trudem, oderwał się od piersi Elizy i pocałował ją w jej cudne, zaróżowione usta. Gdy chłopak oderwał się od jej spragnionych warg, dziewczyna wydała z siebie ciche westchnienie pełne zadowolenia, ale i tęsknoty za kolejnymi pieszczotami. Wampir, nie mogąc się powstrzymać, wyprostował się i spojrzał z góry na Elizabeth. Tak jak się spodziewał, ogromnie to ją speszyło. Eliza od razu odwróciła twarz. Jednak gdy tylko to zrobiła, Canagan natychmiast schylił się, chwycił jej podbródek i odwrócił tak, że ich spojrzenia się spotkały. Znów ją pocałował. Delikatnie wsunął język do wnętrz jej ust. Dziewczyna nie protestowała. Wręcz przeciwnie, rozchyliła wargi jeszcze bardziej. Niczym karp wyjęty z wody, łaknący powietrza. Canagan badał językiem wnętrze ust Elizabeth, przesuwał nim po jej zębach, wewnętrznej stronie policzków i podniebieniu. Jego język tańczył w jej ustach. Wkrótce Eliza także zaczęła brać czynny udział w tym "tańcu". Ich języki splotły się ze sobą w nierozerwalną całość. Dziewczyna chwyciła obiema dłońmi głowę chłopaka i przycisnęła go do siebie jeszcze bardziej, aby pocałunek przybrał na mocy. Obie nogi nieświadomie zgięła w kolanach i ścisnęła nimi biodra wampira. Canagan zaś położył dłonie na jej szyi, powoli zjechał nimi na ramiona, następnie bez żadnych oporów zajął się jej piersiami. Sam oczywiście wiedział, że jest to dla dziewczyny dość wstydliwa sytuacja, ale był także pewien, że miłość zaślepiła ją już tak bardzo, iż naprawdę można z nią zrobić wszystko. Jak się spodziewał, Elizabeth nie zaprotestowała. Chłopak lewą dłoń położył na jej policzku i uniósł się lekko, aby móc jej spojrzeć w oczy. Była zziajana, zawstydzona i do granic możliwości podniecona. Prawą dłonią Canagan przesunął po jej piersi, zataczając coraz mniejsze kręgi, aż w końcu dotarł do przyjemnie twardego sutka. Robiąc to, cały czas drugą ręką delikatnie głaskał ją po twarzy. Eliza wydała z siebie stłumione westchnienie zadowolenia. Zażenowana, zakryła usta. Wampir zaraz jednak chwycił jej dłoń i odciągnął od ust. - Chcę słyszeć, jak ci ze mną dobrze, najukochańsza- wyszeptał zmysłowo wprost do jej ucha. Ta nic nie odpowiedziała, ale kiedy chłopak puścił jej rękę i powrócił do przerwanej czynności pieszczenia jej piersi, nie zakryła już ust. Tym razem Canagan bez oporu chwycił w dłoń od razu całą jej dużą, jędrną pierś. Trzymał ją przez chwilę, napawając się przyjemnością wypełniającą całe ciało, nie tylko jego, ale i obecnej tu z nim dziewczyny. Elizabeth wzdychała, sapała, kręciła się i wiła. Wszystko to robiła z bezsilności. Widać było, że bardzo pragnie, aby ta chwila trwała jak najdłużej, ale jednocześnie chce już dojść do finału. Jednak jak na nieśmiałą dziewoję przystało, nie mówiła nic na ten temat. Za bardzo się wstydziła. Ach, to niezdecydowanie małych, strachliwych dziewczynek- pomyślał wampir, schylając się. Przejechał ciepłym, wilgotnym językiem po jej szyi, obojczyku. Potem zrobił to samo na piersi aż dotarł do sutka, którego lekko przygryzł. Trafił dziesiątkę. Eliza natychmiast wydala z siebie kolejne, tym razem długie i głośne westchnienie i złapała go mocno za włosy, niechcący lekko pociągając. Spowodowała tym samym ledwo odczuwalny ból. To jednak tylko bardziej podnieciło chłopaka, choć z reguły wolał zadawać cierpienie innym, niż samemu je odczuwać. Był w końcu sadystą. Ku jego niepocieszenie rzadko zdarzało się, że z dziewczyną, którą uwiódł, mógł zrobić wszystko to, co chciał. Tak jak w tym przypadku. Najchętniej chwyciłby tą biedną, niewinną istotę mocno za jej włosy i pociągnął. Tak aby efekt końcowy był jak najdłuższy i najboleśniejszy. Nie mógł jednak tego zrobić. W ten sposób raz na zawsze spłoszyłby tą dziewczynę. Niczym myśliwy, który poluje na dorodną, piękną łanię, wypala ze strzelby i chybia. Zwierzyna bezpowrotnie znika. Dlatego też Canagan w czasie swych podbojów musiał się mieć zawsze na baczności. Skończył zabawę z piersiami Elizy i, cały czas używając języka, zaczął się zsuwać jeszcze niżej i niżej. Dotarł do jej pępka i przesunął językiem tuż przez jego środek. Na tym jego postój w tym miejscu się zakończył. Znów zaczął zjeżdżać coraz niżej. ~~~~~~~~~~~~ Ruchy Canagana były stanowcze, pewne, pełne władczości, ale i skrywanej delikatności. Cały czas całowali się, tylko czasem wampir przerywał i lekko unosił się, aby popatrzeć na Elizę. Ich spojrzenia spotykały się wtedy na kilka sekund. Elizabeth za każdym razem, kiedy to robili, odczuwała lekki wstyd. Zwłaszcza w takich momentach. Zdominowany był on jednak przez wszechobecną w jej ciele, sercu, umyśle i duszy miłość. Wypełniała ją ona w całości. Dziewczyna miała wrażenie, że zaraz ją to uczucie rozerwie od środku. Że w jej sercu nie starczy miejsca dla tej miłości. Ona kochała Canagana nad życie. On kochał ją. On był tu z nią. Od był nad nią i patrzył na jej nagie ciało, twarz, ramiona, szyję, piersi, nogi. On był w niej. Byli teraz nierozerwalną jednością. Połączeni nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, emocjonalnie. Choć fizycznie jedynie na parę chwil i tak, zdaniem Elizabeth, miało to dla nich ogromne znaczenie. Znajdowali się w końcu w najbardziej intymnej sytuacji, w jakiej może znajdować się dwoje darzących się tak silnym, pięknym i czystym uczuciem ludzi. Niewyczerpywalna miłość pozwoliła im z dwóch ciał przynajmniej na chwilę zrobić jedno. Aby w małej części, chociaż na kilka sekund, poczuli się choć odrobinę spełnieni. Canagan znów złożył pocałunek na jej szyi, dokładnie w momencie, w którym jej ciałem wstrząsnęła seria przyjemnych dreszczy. Widziała i czuła, że wampir przeżył w tej chwili to samo. Kilka sekund później mogła już czuć jego spermę spływającą powoli po jej udach. Napięcie, które się między nimi wytworzyło, zniknęła w jednej chwili. Powoli wracali do siebie, z czułością całując się i obejmując. ~~~~~~~~~~~~~ - Naprawdę mi przykro, że będę musiał cię opuścić. I nie wiem nawet, kiedy wrócę- powiedział Canagan z udawanym smutkiem, tęsknotą i skruchą w głosie. - Cóż, nie mogę powiedzieć, że nic się nie stało, bo stało się wiele. Przynajmniej dla mnie. Nie wiem, jak wytrzymam rozłąkę z tobą, ale zdaję sobie sprawę, że jakoś będę musiała. Przecież to nie twoja wina. Byłabym straszną egoistką, gdybym miała do ciebie pretensję o coś takiego. W końcu przez tyle lat żyłeś w niewiedzy, co stało się z twoją siostrą. A teraz, być może, się odnalazła. Nawet gdybyś nie chciał pojechać i przekonać się, czy to wszystko prawda, sama bym cię wysłała. Bo tak trzeba- odparła dziewczyna. - Jesteś naprawdę wspaniałą, nieziemsko wyrozumiałą kobietą. Wracali już do domu. Canagan jak zwykle odprowadzał Elizabeth. Trzymali się za ręce i lekko nimi huśtali. - A tak właściwie, to dokąd jedziesz?- spytała nagle Eliza. - Kieruję się zachód. Do jakiejś małej wioski. Na pewno nie będziesz kojarzyła jej nazwy. A nawet jeśli chcesz ją poznać, to na mnie nie licz. Sam jej nie pamiętam- skłamał natychmiast Canagan. - Rozumiem. Nic dziwnego, zachód jest najmniej zamożną i rozwiniętą częścią naszej krainy- powiedziała Eliza. - Tam się wychowałem- rzucił wampir, aby sprawdzić reakcję dziewczyny i móc się z niej w duchu śmiać. - Naprawdę? No tak, skoro tam odnalazła się twoja siostra to dość logiczne. Wybacz, nie chciałam cię urazić- Elizabeth wpadła w popłoch i natychmiast zaczęła przepraszać. - Nic się nie stało, sam zdaję sobie sprawę z tego, jakim dnem jest zachód Antherlend- odparł Canagan. Eliza nie bardzo wiedziała, jak zareagować na te słowa. - Być może- wypalił nagle wampir. - Co?- zdziwiła się Elizabeth. Trochę się zamyśliła i obawiała się, iż jej ukochany powiedział jej właśnie coś ważnego i poczuje się teraz przez nią ignorowany. - Powiedziałaś:" Skoro tam odnalazła się twoja siostra", a powinnaś powiedzieć:" Skoro być może odnalazła się tam twoja siostra". - Przestań, nie bądź taki dokładny. Trzeba być dobrej myśli. - Trochę zazdroszczę ci optymizmu. Ja w czasie poszukiwań siostry przeżyłem już tyle rozczarowań, że teraz wolę się tak od razu nie ekscytować. Nic nie jest pewne. - Rozumiem- powiedziała Eliza. Następnych kilkanaście metrów przeszli w ciszy. W końcu stanęli przed domem Elizabeth. - Z tego, co wiem, Trix jeszcze nie ma- powiedziała dziewczyna, wyjmując klucze. - Zostaniesz u mnie trochę?- zapytała, odwracając się do ukochanego. - Chciałbym, ale nie mogę. Chcę jak najszybciej wyruszyć, aby móc szybko wrócić. Będę już wracał. - Rozumiem- powtórzyła się Eliza. Canagan zbliżył się do niej i pocałował ją. Przylgnęli do siebie. Chociaż pocałunek był naprawdę długi, dla Elizabeth nadal o wiele za krótki. W końcu jednak musieli go przerwać. Pożegnali się jeszcze i wampir skierował się w stronę lasu. Szedł tyłem, aby cały czas móc patrzeć na Elizę. Co chwila posyłali sobie w powietrzu buziaki. Dziewczyna stała przed domem jeszcze przez chwilę po tym jak chłopak zniknął jej już z oczu. W końcu, mimo wypełniającej ją tęsknoty, musiała wejść do domu. Choć tak naprawdę najchętniej pobiegłaby za swoim ukochanym, aby mu towarzyszyć. W tym czasie jednak Canagan był już bardzo daleko. Gdy tylko zniknął z oczu dziewczyny, zaczął biec. Powrót do hotelu zajął mu kilka minut. Na szczęście konie i kareta były już gotowe, bagaże spakowane, a koszty uregulowane. Chłopak szybko pożegnał się jeszcze tylko z recepcjonistką. Victorowi zaś zajęło to znacznie więcej czasu. Musiał bardzo się z nią zżyć- pomyślał rozbawiony hrabia, obserwując tą scenę z boku. Sługa dziękował Evie i żegnał się z nią, pocałował ją w oba policzku i w ręce. Nie mamy wieczności, Romeo- Canagan wysłał w myślach wiadomości do Victora. Ten wyprostował się i spojrzał na swojego pana, nic nie rozumiejąc. O co mogło mu chodzić z tym "Romeo"?- zastanowił się sługa. Tym niemniej pospieszył się i zakończył swoje pożegnanie z dziewczyną, Otworzył drzwi i zaproponował pomoc przy wejściu do karety swojemu paniczowi, ale ten ją odrzucił. Wszedł więc do wnętrza pojazdu zaraz za Canaganem. Po kilku minutach wyruszyli, żegnani przez gorączkowo machającą im Evę. Victor patrzył na dziewczynę i odmachiwał jej, póki nie zniknęła mu z oczu. Odwrócił się. Siedział teraz obok swojego panicza. Jak poprzednio, zupełnie nie wiedział, co robić. Rozpocząć rozmowę? Ale o czym mielibyśmy rozmawiać? Najchętniej dowiedziałbym się, dlaczego nie mogliśmy wyruszyć od razu- myślał Victor. - Niech cię to zbytnio nie interesuje. I nie martw się, nie musisz mnie zabawiać konwersacją- powiedział Canagan. - I nie myśl tak intensywnie, bo nie mogę się skupić- dodał, opierając się rękami o swoje kolana. Dłonie włożył jedna w drugą podłożył pod brodę. Następnie zamknął oczy. Wyglądał jakby chciał coś przemyśleć lub przespać się, dlatego Victor wziął sobie jego ostatnie słowa do serca. ~~~~~~~~~~~~ Chłopak nadal spał. Z jednej strony trochę niepokoiło to staruszkę, z drugiej jednak wiedziała, że musi wiele odpoczywać. Zrobiła sobie więc coś do zjedzenia. Po posiłku posprzątała, jeszcze raz sprawdziła, jak się ma jej podopieczny i zajęła się lekarstwami dla niego. Znała mnóstwa magicznych mikstur, ale żadna nie mogła go postawić na nogi od razu. Dlatego też kobieta musiała cały czas przy nim czuwać i nie mogła powiadomić o jego pobycie tutaj nikogo, nawet jego rodziców. Poza tym nie miała żadnych nadziei na to, że ktoś zabłądzi w te strony. Miejsce, w którym mieszkała, było tak rzadko odwiedzane, że ludzie pewnie już zapomnieli o jego istnieniu. ~~~~~~~~~~~~ Cangan chciał przemyśleć parę spraw. Skupił się przede wszystkim na swojej przyszłej narzeczonej, którą miał niedługo poznać. Wypełniało go mnóstwo sprzecznych odczuć. Niepewność. Ekscytacja. Ciekawość. Niechęć. Zdziwienie. Jaka ona jest? Czy mi się spodoba? Jak mi się będzie z nią żyło?- w jego głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Wiedział, że nie miał zbyt wiele do gadania. Jeśli ta dziewczyna została dla niego wybrana, jeśli ich związek został już przez wszystkich zaakceptowany, to właściwie można było stwierdzić, że Canagan i ona już są małżeństwem. Mogłoby ono nie dojść do skutku jedynie w przypadku śmierci któregoś z nich, jednak na to się raczej nie zanosiło. Wampirom obce są choroby, zaś w posiadłości rodziny Phantomhive, niemalże w centrum stolicy świata krwiopijców takich jak on nie groziło im żadne niebezpieczeństwo ze strony łowców czy innych istot magicznych. Pełno straży, zabezpieczeń. Nawet inny wampir nie byłby w stanie zagrozić komukolwiek przebywającemu na dworze jego rodziny. Chłopak rozpoznawał już widoki za oknem i zdawał sobie sprawę z tego, iż ich podróż dobiega końca. W końcu zatrzymali się, gdyż musieli poczekać na otwarcie bramy. Wjechali na teren dworu rodziny Phantomhive. Kareta zatrzymała się tuż przed drzwiami wejściowymi do posiadłości. Victor wyszedł pierwszy, aby przytrzymać drzwi paniczowi. Canagan, gdy tylko wyszedł, został gorąco przywitany przez swoja ciotkę Alyssę. - Mój kochany Canaganku, nareszcie wróciłeś!- zawołała, rzucając mu się na szyję. Chłoap oczywiście odwzajemnił uścisk. - Tak bardzo się za tobą stęskniłam- powiedziała Alyssa, nadal przytulając siostrzeńca. - Ja za tobą też- odparł. Stali tak jeszcze przez jakiś czas. Victor zajął się bagażami. - Ale nie tylko z tego powodu się cieszę. Mam dla ciebie niespodziankę- powiedziała, puszczając Canagana. - Cóż takiego? - Otóż, wiesz już zapewne o tym, że znaleźliśmy dla ciebie kandydatkę na przyszłą żonę. Zaraz po tym niezwłocznie wysłaliśmy do ciebie posłańca z wiadomością. Przewidując czas jej dostarczenia i twojego powrotu, wyznaczyliśmy już datę waszych zaręczyn!- zawołała podekscytowana Alyssa. - Naprawdę?- Canagan nie był zadowolony z tej wiadomości, ale jego ciotka zdawała się tego nie zauważać. - Tak, naprawdę. Odbędą się one już pojutrze. Cieszysz się? Na pewno tak! Pewnie nie mogłeś się już doczekać spotkania ze swoją przyszłą żoną! Masz szczęście, od tygodnia już u nas przebywa! Masz więc teraz chwilę na odświeżenie się po podróży i zaraz udamy się do głównego salony. Tam czeka na nas twoja wybranka. Chodźmy zatem- Alyssa zasypała swojego siostrzeńca wiadomościami. Chłopak był w szoku. Totalnie go wmurowało, więc ciotka popchnęła go lekko w stronę drzwi. - A ty, kontynuuj swoją pracę. Zajmij się bagażami, dobry chłopcze- zwróciła się do Victora. W tym samym czasie woźnica udał się na tyły posiadłości, gdzie miał zamiar zając się karetą i końmi. Alyssa odwróciła się w stronę drzwi. Weszła do domu wraz z Canaganem, który zdążył już dojść do siebie po początkowym szoku. - A mogę chociaż wiedzieć, jak ma na imię moja wybranka? - Ależ oczywiście! Dziewczyna nazywa się Aurelina Mariża Cherr. Jest naprawdę niezwykłą, cudowną dizewczyną. Piękna, miła, dobrze wychowana, inteligentna, z dobrego domu. Lepszej kandydatki na żonę nie znajdziesz. Zresztą, sam się przekonasz kiedy ją powiedziała Alyssa. - Aurelina Mariża wymamrotał po cichu Canagan. To nazwisko coś mi mówi, ale w tej dziewczyny w ogóle nie kojarzę. Nic w tym jednak dziwnego, skoro pochodzi z rado tak zamożnego, że nadaje się na małżonkę dla mnie, musiałem gdzieś słyszeć o jej rodzinie. Mogłem nawet kiedyś poznać jakiegoś jej członka lub ją samą, ale w to akurat wątpię- pomyślał młody hrabia. - Słucham? Mówiłeś coś, skarbeńku? - Nie, nic. Myślałem jedynie, że jeśli zaiste jest tak cudowna, jak ciocia mówi, to los mi sprzyja- odparł chłopak. - Dokładnie! Już nie mogę się doczekać kiedy was sobie przedstawimy! Przedstawimy? Ach, no tak, skoro pojutrze zaręczyny, to musiała tu przybyć z rodzicami i może nawet z innymi członkami rodziny. Możliwe nawet, że przybyła już część zaproszonych gości. Bardzo możliwe, zważywszy, iż zaręczyny tuż- tuż, a na przyjęcie zaproszonych jest pewnie mnóstwo ważnych osób- rozmyślał chłopak. - Nareszcie! Doszliśmy do twojej komnaty! Masz pół godzinki na odświeżenie się, następnie udaj się do głównego salonu, a ja na razie się z tobą żegnam- powiedziała Alyssa, ucałowała Cangana w policzek i oddaliła się. Chłopak przez chwilę patrzył się z obojętnością na jej oddalającą się sylwetkę, a następnie wszedł do swojej komnaty. Miał mnóstwo rzeczy do zrobienia i naprawdę mało czasu. Musiał się spieszyć.
To jest jak uzależnienie. Jak nałóg. Wciąga i pochłania bez reszty. Przenosi mnie do innej krainy, do innego świata. Sprawia, że nie mogę oderwać od tego wzroku i rąk. Moje myśli krążą wokół jednego tematu, serce drga rozkosznie w piersi gdy o tym pomyślę a oczy błyszczą jak roziskrzone ognie. Rozum nieustannie szuka pretekstu aby do tego uciec. Kradnę dla tego godziny mojego snu i nie czuję zmęczenia. Mogę mniej jeść, mniej pić bo żyję w innym świecie i karmię się uczuciem. To brzmi jak zakochanie, prawda? Coś w tym rodzaju. Gdy je przeżywałam miałam właśnie podobne motylki w brzuchu. Tyle, że zakochałam się raz w życiu w osobniku płci przeciwnej, a w tym zakochuję się średnio raz na rok. I najlepsze jest to, że mój mąż akceptuje tę miłość. To książka. Mój ulubiony sposób na ucieczkę ze świata radości ale i problemów, dylematów w inny wymiar. Trwam teraz właśnie w takim ciągu, upojeniu. Chciałoby się rzec alkoholowym, ale to uzależnienie jest znacznie zdrowsze. Czytam właśnie Dianę Gabaldon i jej serię „Obca”. Jeśli znasz serial „Outlander”, to będziesz wiedzieć o co chodzi. Przez tę serię cały czas cały czas kombinuję jak to by znaleźć chwilkę i poświęcić czas mojej pasji, która przenosi mnie do innej krainy. W przypadku Diany Gabaldon to jest osiemnastowieczna Szkocja. Co jakiś czas wpadają mi w ręce takie perełki. Podobny romans z książką przezywałam gdy czytałam niedawno „Tatuażystę z Auschwitz” Heayher Morris. Kilka lat temu w ręce wpadły mi „Wichrowe wzgórza” Emily Bronte i dla nich też wyłączyłam się z życia na kilka dni. Fascynacja ogarnęła mą duszę także gdy czytałam „Jeźdźca miedzianego” Pauliny Simons. Zakochuję się w fikcji historycznej, powieściach osadzonych w dawnych dziejach. Choć w podstawówce porywy serca wywołała u mnie także „Ania z Zielonego Wzgórza”. Romans z książką – Oczyszczanie umysłu I przyznam Ci się szczerze, że taki romans z książką ma dla mnie wiele korzyści. Po pierwsze daje mojemu umysłowi niesamowitą ekstazę i odpoczynek. Przyznaj, czy ciebie czasem wykańczają psychicznie dylematy życiowe? Nie od razu bardzo poważne. Nie chodzi o sprawy życia i śmierci, zaciągania kredytów, powiększania rodziny czy przeprowadzki do innego kraju, miasta. Mnie czasem męczą mniejsze wybory. Ot choćby takie czy wybrać w sklepie internetowym tę czy tamtą sukienkę, czy kupić do domu beżową czy grafitową kanapę a może czy jechać na wakacje na Sycylię czy na Majorkę? Chodzę, dedukuję, rozmawiam o tym z najbliższymi i przez klika dni, tygodni nie wiem na co się zdecydować, choć nie jest to decyzja mająca znaczący wpływ na moje życie. Zaś gdy oddam się romansowi i wraz z ostatnią stroną książki on się zakończy, wracam do świata żywych z oczyszczonym umysłem. Jakby świeża i nowa ja. Wszystkie dylematy zakupowe czy inne same mi się rozwiązują. Romans z książką – Ochrona portfela Skoro o oszczędzaniu wspomniałam, to romans z książką ma też zbawienny wpływ na stan mojego portfela. Zamiast wieczorami czasem szwędać się po stronach sklepów internetowych i kupować się na zasadzie „przyda się”, spędzam czas z książką. Nie interesują mnie wówczas nowe kolekcje ubrań na jesień tylko bardziej trapi mnie np. czy bohaterka mojej książki przeniesie się z powrotem w czasie do osiemnastowiecznej Szkocji z dwudziestowiecznej Anglli. Romans z książką – Rozwój osobisty Nie mam też wyrzutów sumienia, że zamiast czytać o rozwoju bloga. social mediach, zarabianiu, oszczędzaniu pieniędzy czy dietach, obcuję z Nabokovem („Lolita też mnie niesamowicie wciągnęła) czy „Nędznikach” Victora Hugo. W końcu to literatura najwyższych lotów a skoro ja dużo piszę, to muszę i dużo czytać. Najgorzej jednak gdy mój romans się kończy. Gdy książka się kończy a ja mam kaca, że to już koniec. Czy ktoś jeszcze tak ma czy tylko ja jestem takim świrem żyjącym czasem w odrealnionym świecie? Kasia Nowosielska – Sielski Czas na Ziemi Poczuj się sielsko na moim blogu! Mam nadzieję, iż spodobał Ci się ten wpis. Jeśli chcesz mieć ze mną bardziej osobisty kontakt, możesz pozostać ze mną w bliższym kontakcie. Wyślę Ci od siebie co jakiś czas mój sielski list, który Cię zmotywuje do działania ale i da do myślenia. Chcesz być ze mną w kontakcie? Bo ja bardzo, z Tobą moja Droga Czytelniczko. Wystarczy, że klikniesz niżej. Czeka tam też na Ciebie prezent TAK, ZAPISUJĘ SIĘ – polub stronę CzasNaZiemi na Facebooku, jest tam sporo wartościowej treści o relacjach – pooglądaj Instagrama przenieś się w mój świat dobrych relacji – nieskończony zbiór moich chwil szczęścia dnia (nie)codziennego!
„Hiacynt” to film o tym, że wybierając miłość, nie da się przegrać. Angażuje widza intrygą kryminalną i jakby mimochodem wprowadza wątek romansu gejowskiego. Akcja filmu (do obejrzenia na Netfliksie) toczy się w Warszawie w połowie lat 80. Stanu wojennego już nie ma, trwa tytułowa operacja Hiacynt – Służba Bezpieczeństwa wyłapuje gejów, by ich szantażować i zmuszać do współpracy, do donoszenia na innych. Główny bohater filmu, młody milicjant Robert (Tomasz Ziętek), badając sprawę tajemniczej śmierci bogatego i wpływowego homoseksualisty Adama Gregorczyka i erotycznych taśm, które nagrywał w swojej willi, poznaje gejowskie środowisko stolicy. – Trochę śmieszy mnie stwierdzenie, że „Hiacynt” łamie tabu. Przecież nie epatujemy pornografią. W filmie jest dość elegancka scena miłosna, która opowiada o uczuciu dwójki ludzi. Nakręciłbym ją podobnie, niezależnie od tego, czy w scenariuszu byłaby para homoseksualna, czy heteroseksualna – mówi autor zdjęć Piotr Sobociński.
A kobieta może odpowiedziec???? Mój romans trwał 8 miesiecy , tylko u Mnie było tak że ja jestem mężatką a mój były już kochanek był stanu wolnego .Niestety nasza przyjazn po zakonczeniu romansu nie przetrwała próby i nie rozmawiamy już ze sobą , On tak zdecydował, a ja nie mam zamiaru nalegać żeby się do Mnie odzywał .Teraz mam nowego znajomego , ale ta znajomość dopiero sie rozwija , a co z niej wyniknie to sie zobaczy ..Na całe szczescie ten znajomy jest żonaty ,,,, i to mi bardziej odpowiada , przynajmiej mam pewność że się nie zakocha , tak jak tamten .Pozdrawiam .
Zdradzam męża z młodszymZdrada… Słowo, które w każdym praktycznie człowieku budzi jednoznacznie negatywne odczucia i kryje w sobie wiele negatywnych emocji: ból, poczucie zranienia, krzywdy, odrzucenia, zawiedzione zaufanie, rozczarowanie, a czasami wręcz nienawiść wobec osoby, która dopuściła się zdrady. Czasami jest to zaskoczenie, niedowierzanie, negowanie rzeczywistości, bo trudno nam pogodzić się z myślą, że osoba, którą kochamy, której ufaliśmy, wobec której pokładaliśmy wiele nadziei na przyszłość, potrafiła swoim czynem rozbić to wszystko w drobny pył. Taki jest właśnie punkt widzenia osoby która zdradza, rzadko bierze pod uwagę to, co może czuć osoba, którą zdradza. Rzadko zastanawia się nad konsekwencjami swojego czynu, ponieważ żyje chwilą, daje się ponieść emocjom, namiętności, miłości lub temu, co uważa za miłość. Zdradza nie bierze się z nadmiaru. Nie jest efektem szczęścia ze stałym partnerem czy nadmiaru miłości, którą okazuje. Zdrada najczęściej jest wynikiem niedoboru. Zaczyna nam czegoś brakować w związku, czujemy się coraz bardziej osamotnieni, znudzeni codziennością, zaniedbywani. Związek przestaje spełniać nasze oczekiwania. Partner okazał się kimś zupełnie innym niż na początku związku. Albo po prostu pojawia się ktoś nowy, a my czujemy, jakby poraził nas prąd – budzą się w nas uczucia, o których już zapomnieliśmy, znów tysiące motylich skrzydeł trzepocze w naszym brzuchu, znowu potrafimy tęsknić, cieszyć się na samą myśl o kochanku. Znów odczuwamy namiętność i chodzimy z głową w chmurach. Pragnienie bycia szczęśliwym, zatrzymania tego jak najdłużej, sprawia, że nie myślimy nad tym, co będzie jeśli romans ma swój szczęśliwy finał, choć i tak za ten szczęśliwy finał płacą osoby trzecie. Takie są właśnie cienie zdrady, że ranimy nią osoby, które nie są jej świadome. Gorzej jednak, jeśli namiętność wypala się, jeśli okoliczności życiowe uniemożliwiają kochankom bycie razem, albo, co gorsza, kochanek traci zainteresowanie romansem i po prostu odchodzi. Są setki, jeśli nie tysiące, scenariuszy, które prowadzą do zakończenia romansu. A kiedy on kończy się, pozostajemy sami i nasz lęk. Lęk przed tym, co będzie, kiedy nasz partner dowie się, że został zdradzony. Czy i jak zdrada zaważy na związku i na dalszym, wspólnym życiu. I przede wszystkim rodzi się pytanie, czy zostanie ma wiele obliczy i każdy z nas ma jakieś wyobrażenie o niej. Dla jednych zdradą będzie już bliższa relacja partnera z inną osobą, przyjaźń ich łącząca. Niekiedy może to być relacja z osobą tej samej płci, bo postrzegamy w niej zagrożenie dla naszego związku, dla tej szczególnej więzi, która powinna łączyć nas z partnerem. Dla innych bardziej bolesna okaże się zdrada emocjonalna niż fizyczna. Osoby te mogą nawet dopuszczać do siebie myśl, że partner uprawiał seks z kimś innym, ale nie potrafią pogodzić się z myślą, że obdarzył tę osobę uczuciami. Inni bardziej dotkliwie odczują zdradę fizyczną niż emocjonalną, uważając, że taka forma bliskości powinna być zarezerwowana wyłącznie dla on wybaczy zdradę?Trudno jest przewidzieć, czy mąż/partner wybaczy zdradę. Wybaczenie często nie idzie w parze z zapomnieniem o zdradzie. Tu w grę wchodzą emocje, a te są zmienne, zależne od sytuacji i od tego, jak bardzo jesteśmy kochani, od tego, czy partner wyobraża sobie życie bez nas, czy będzie potrafił dalej żyć z nami, pogodzić się z tym, że doszło do zdrady, przekonać samego siebie, że pomimo tego związek może trwać nadal. Nie można wykluczyć, że temat zdrady będzie powracał w przyszłości, że tak naprawdę już nigdy nie zdołamy odbudować zaufania do siebie. Tak samo nasz partner nigdy już nie będzie miał pewności, że po raz kolejny do zdrady nie pozostawia po sobie ślad. Jest niczym pęknięcie na szkle, które sprawia, że związek staje się kruchy. Najprościej byłoby powiedzieć, że nie warto zdradzać, lecz takie rady okazują się próżne w chwilach, w których dochodzi do zdrady, bo tu również górę biorą emocje, a te są nie tylko poza kontrolą, ale są także nieprzewidywalne. Otrzeźwienie najczęściej przychodzi zbyt przypadki całkowitego wybaczenia zdrady są sporadyczne. Oczywiście, zdarza się, że mąż kocha tak bardzo, że rozstanie byłoby dla niego bardziej bolesne niż sama zdrada. Miłość jest na tyle głęboka i dojrzała, że umożliwia wybaczenie. Najczęściej jednak zdrada odciska piętno na związku. Po niej już nigdy nie jest tak samo. Pozostaje pytanie, czy była warta ceny, jaką przyjdzie nam za nią zapłacić. Tagi: ⭐
kiedy romans się wypala